O gustach się dyskutuje

Czego uczą nas wielcy marszandzi?

Czas czytania: 6 min.

Historia sztuki nie jest tym samym, co historia rynku sztuki. Ta druga jest niemniej ciekawa od pierwszej, choć niewiele osób decyduje się w nią zagłębić. Historia rynku sztuki to po części przynajmniej historia wielkich marszandów. Oczywiście także wielkich kolekcjonerów, niezwykłych mecenasów, pomysłowych złodziei i utalentowanych fałszerzy. W tym wpisie skupimy się jednak na marszandach.  

Marszand brzmi dumnie. Brzmi bardziej wytwornie niż sprzedawca czy handlarz. Pochodzące z języka francuskiego słowo marszand (fr. marchand), oznacza kupca. Nic więcej, a jednak tak wiele. Nawiasem mówiąc, jeśli masz jeszcze wątpliwości co do spolszczonej pisowni słowa marszand, to jest już ona uznana za poprawną. 

Chcę Ci przedstawić trzech z nich. Tych, którzy zmienili trwale oblicze rynku sztuki i są dla mnie inspiracją. 

Od katalogów Gersainta, do wirtualnej rewolucji

Pierwszy z nich to Edme-François Gersaint (1694–1750). Jak możesz się domyślić, był Francuzem i rezydował w Paryżu. Początki nowożytnego rynku sztuki zazwyczaj kojarzymy z Francją, choć powinniśmy raczej z Italią. Czy pamiętacie obraz Jean’a Antoine’a Watteau „Szyld sklepu Gersainta”? Przedstawiony na nim tłum to klienci właśnie tego marszanda. Kilkanaście osób płci obojga, sądząc po strojach osób niebagatelnie zamożnych, ogląda obrazy i rzeźby wyjmowane ze skrzyń oraz drogocenne precjoza i kryształowe lustra. Na ścianach wiszą ciasno dopasowane do siebie obrazy. Obecnie obraz możemy oglądać w Berlinie, w Pałacu Charlottenburg. Artysta namalował go w 1721 r. 

Gersaint jako pierwszy zaoferował swoim klientom drukowane katalogi dzieł sztuki, dzięki którym kolekcjonerzy mogli zapoznać się z obrazem czy rzeźbą przed jego zakupem. Dziś to wydaje się oczywiste, ale w czasach, kiedy nie było nie tylko internetu, ale także samolotów i połączeń kolejowych, działa sztuki kolekcjonerzy najczęściej kupowali „w ciemno”. Nabywali je albo dzięki pomocy swoich plenipotentów wysyłanych na rekonesans do pracowni najbardziej uznanych artystów europejskich, albo zamawiając bezpośrednio u tych artystów.

Dzięki pomysłowi Gersainta na drukowane katalogi marszandzi przejęli pałeczkę handlu sztuką od artystów. Co jednak ważniejsze, Gersaint włączył do zakupu dzieł sztuki emocje. Przyznasz, że trudno się podniecić czymś czego się nie widziało, więc kupowanie przysłowiowego „kota w worku” było dla kolekcjonerów mało emocjonujące. Możliwość zapoznania się z dziełami w katalogu, nawet w niedoskonałej formie graficznej, rozpalało pożądanie. Nakłady finansowe, jakie Gersaint ponosił w celu przygotowania katalogów opłaciły mu się po wielokroć. 

Dziś wszystko jest inne. Galerie są ogólnodostępne, a zgromadzone w nich dzieła możemy oglądać bez przeszkód. Brakuje nam jednak czasu, a poza tym ważna stała się dla nas ekologia. Dlatego wiele zakupów odbywa się przez internet. Czynnik emocjonalny jest jednak nadal niemiernie istotny. Dziś marszandzi tacy jak ja, starają się rozpalić w Tobie miłość do sztuki, ale też do konkretnych dzieł, które możesz kupić. W tym celu nadal publikujemy katalogi, jednak nie marnujemy już na nie papieru, a przygotowujemy je w wirtualnej postaci katalogu w formacie pdf. Aby jeszcze mocnej zaangażować odbiorców w aukcje, przygotowujemy wirtualne spacery – pozwalają one sprawdzić, jak prezentują się prace we wnętrzu galeryjnym. Czy nie uważasz, że to taki wirtualny spacer to po prostu młodszy krewny obrazu Jean’a Antoine’a Watteau? Pełni wszak tę samą funkcję. Trzeba tylko przyznać, że Watteau miał znacznie więcej inwencji niż skaner 3D. 

Durand-Ruel: pionier promocji młodej sztuki

Wróćmy do marszandów. Kolejny z nich, którego chcę Ci przedstawić to Pierre Durand-Ruel (1831-1922). Również on prowadził swoje interesy w Paryżu, który był wtedy niekwestionowaną stolicą sztuki. W swojej paryskiej galerii prezentował i oferował malarstwo klasyczne dawnych mistrzów oraz prace uznanych akademików, które cieszyły się zaufaniem kupujących i krytyki. Jednak nie tylko. 

Zainteresował się twórczością nieznanych jeszcze impresjonistów. Dziś powiedzielibyśmy, że była to „młoda sztuka”. Durand-Ruel pragnął promować nowy nurt w malarstwie i znalazł na to sposób. W tej samej przestrzeni galerii i tym samym kolekcjonerom oferował dzieła klasyków i nieznanych, młodych twórców. Oczywiście prace artystów jeszcze nierozpoznanych były znacznie tańsze. Czasami kolekcjonerzy patrzyli na nie z niechęcią i brakiem przekonania, ale równie często byli zaciekawieni i dawali się namówić na zakup jakiegoś Moneta, Renoira, czy Sisley’a. Tak na spróbowanie, skoro ich obrazy kosztowały tylko ułamek kwoty, jaką należało zapłacić za dzieła uznanych twórców. 

W Xanadu robimy podobnie. Na naszej stronie internetowej, w zakładce Oferta, znajdziesz dzieła uznanych akademików i artystów cenionych przez krytykę, których prace znajdują się w wielu kolekcjach muzealnych. Często wytrawni kolekcjonerzy, którzy kupują te obrazy i rzeźby do swoich zbiorów pytają o rokującą artystyczną młodzież. Równie często osoby, które zaczynają swoją przygodę z kolekcjonowaniem dzięki aukcjom w typie młodej sztuki, szybko decydują się na wejście w inny segment sztuki, droższy, ale mający już ugruntowaną wartość artystyczną oraz inwestycyjną. 

Taki mechanizm wydaje się być logiczny (choć nadal nie dla wszystkich galerzystów), ale nie był takowym na przełomie XIX i XX w. Wynalazł go Durand-Ruel. 

 

Proces kupowania dzieł sztuki współcześnie. Targi sztuki w Hamptons, lipiec 2014.

Twórca nowoczesnego mecenatu – ikoniczny Castelli

Na koniec (niemal) współczesna osobowość świata sztuki: Leo Castelli (1907-1999). Przenosimy się do Ameryki, bo w XX w. tam koncentrowały się najważniejsze wydarzenia ze świata sztuki i tam były największe na nią pieniądze. Jest on  uważany za najbardziej postępowego marszanda ubiegłego stulecia. Dlaczego? 

Wprowadził zasadę reprezentowania artysty na wyłączność przez galerię w ramach wieloletnich kontraktów. Otaczał artystów opieką materialną, ale też wpierał w rozmaitych wyzwaniach, jakie mieli na gruncie zawodowym, a czasem nawet prywatnym. Dbał o poziom cen ich prac i o to, aby dzieła trafiały w ręce uznanych kolekcjonerów. Robił też coś, co jeszcze w Polsce nie jest chyba realnie możliwe, mianowicie wypłacał artystom regularne pensje, nawet wtedy, gdy dopadał ich impas twórczy. 

Co najważniejsze bardzo dbał o dobre imię reprezentowanych twórców i dobre imię samej galerii. Wzorowali i wzorują się na jego podejściu najwybitniejsi marszandzi. W tym samym modelu z sukcesem prowadzi swoją firmę oligarcha świata sztuki – Larry Gagosian, który jest właścicielem kilkunastu galerii na całym świecie.

Castelli jest inspiracją także dla mnie. Kiedy niemal 8 lat temu tworzyłam Xanadu, to projektowałam je jako pewnego rodzaju hybrydę. Z jednaj strony Xanadu to dom aukcyjny, gdzie kupisz dzieła sztuki w ramach ograniczonych czasowo ofert aukcyjnych. Jesteśmy też jednak galerią impresaryjną, która reprezentuje kilku artystów na wyłączność. Zarządzamy też spuścizną twórców już nieżyjących. Jeśli chcesz poznać artystów Xanadu to zajrzyj na naszej stronę internetową do zakładki Artyści galerii. Znajdziesz tam dzieła twórców wybitnych, których dorobek jest niekwestionowany, a zakup ich prac do inwestycja z gwarancja ceny z naszej strony. Ta gwarancja oznacza, że nigdzie tych dzieł nie można kupić w niższej cenie oraz to, że wartość tych prac będzie systematycznie rosnąć. 

Jeżeli zazwyczaj bierzesz udział w Aukcjach Młodego Malarstwa i Rzeźby, mam dla Ciebie propozycję – zapoznaj się z artystami, z którymi współpracujemy na wyłączność. Może odkryjesz nowe zamiłowania?