O gustach się dyskutuje

Kobieta w kolorowej sukience oglądająca obrazy

Jak i po co katalogować swoje zbiory dzieł sztuki?

Kilka prac na początek

Kiedy kupujemy obrazy i rzeźby do ozdoby wnętrza naszego mieszkania, domu czy biura, to jeszcze nie tworzymy kolekcji. Mamy kilka prac, z posiadania których czerpiemy przyjemność estetyczną i satysfakcję intelektualną. Pamiętamy, kto jest autorem tych dzieł i gdzie je kupiliśmy. Zazwyczaj nie planujemy tych prac sprzedawać, nie czujemy się też kolekcjonerami, ani nie myślimy o sobie, że inwestujemy w sztukę.

Pamięć jest zawodna

Przychodzi moment, gdy liczba posiadanych przez nas dzieł sztuki urasta do kilkunastu. Zazwyczaj nawet nie wiemy, kiedy to się stało. Kiedy nastąpiła zmiana naszego nastawiania, a kolekcjonowanie sztuki stało się poważniejszym hobby. Czasami te kilkanaście prac pojawia się w naszym domu po kilku latach, a czasami po kilku miesiącach. Zaczynamy zapominać, w jakiej galerii nabyliśmy dzieło. Kiedy mamy prace nie sygnowane przez artystę na licu, to zaciera się czasami pamięć o ich autorach. Nie wiemy też, gdzie włożyliśmy certyfikaty prac, a także, za ile je kupiliśmy.

To przecież jeszcze nie kolekcja…

Ciągle jeszcze nie myślimy o sobie jako o kolekcjonerach czy inwestorach. Jesteśmy miłośnikami. To, co posiadamy, to jeszcze zbiór dość chaotyczny. Nie uważamy naszej pasji za coś poważnego. Dlatego nie czujemy potrzeby katalogowania, porządkowania i upubliczniania zbioru. Przynajmniej większość z nas takiej potrzeby nie czuje, choć są chlubne wyjątki.

Kiedy zacząć katalogować zbiory?

Moment, w którym nasza przestrzeń obrosła w kilkanaście dzieł sztuki, a my czujemy, że sztuka nas kręci, prowokuje wizyty w muzeach i na wystawach, zakupy książek o artystach i wypatrywanie kolejnej zdobyczy w katalogach aukcyjnych, jest jednocześnie momentem, w którym powinniśmy zacząć opisywać i katalogować naszą kolekcję.

Oczywiście, mamy mało czasu i zawsze będziemy odkładać to zajęcie na później. To jednak błąd, bo pamięć jest zawodna, a dokumenty magicznie się gubią. Po latach będzie nam bardzo trudno odtworzyć wiele faktów dotyczących zakupu posiadanych dzieł.

Po co opracowywać archiwum prywatnej kolekcji dzieł sztuki?

Katalogowanie zbiorów jest ważne z kilku powodów. Po pierwsze robimy to dla siebie, po drugie dla potomnych, a po trzecie na potrzeby marketingu kolekcji, który podnosi wartość naszego zbioru.

Porządek wspomaga rozwój

Kolekcja prywatna to żywy organizm, który posiadacz stale kształtuje. Tylko w kolekcjach muzealnych dzieła są „na zawsze”. Dobra, prywatna kolekcja to zbiór stale opracowywany, przepracowywany i rewidowany. Będziemy dokupować nowe prace, ale też sprzedawać takie, które przestały nam się podobać, okazały się słabsze artystycznie, ich twórca zawiódł pokładane w nim nadzieje albo przeciwnie… prace artysty tak zyskały na wartości, że warto je sprzedać, aby uwolnione środki przeznaczyć na kolejne zakupy lub podróż życia. Dobrze opracowany katalog zbiorów niezwykle pomaga w takich działaniach.

Kiedy mamy wszystkie nasze prace skatalogowane i opisane, wiemy kto jest ich autorem, gdzie i kiedy zostały kupione oraz za jaką kwotę, a także mamy jedno konkretne miejsce przechowywania certyfikatów i dowodów zakupu, to praca nad kolekcją jest o wiele łatwiejsza.

Co warto notować?

Porządkowanie zbiorów sprzyja też analizie posiadanych dzieł. Do informacji o samym przedmiocie warto dodać biografię artysty, informacje o galerii, w której dokonaliśmy zakupu, zanotować anegdoty towarzyszące sytuacji zakupowej i informacje ustnie udzielone nam przez marchanda. Kiedy kupujemy z drugiej ręki to możemy też odnotować fakty o kolekcjonerze, od którego kupiliśmy prace. Warto też prześledzić bieżące ceny, zapisać, czy kupiliśmy korzystnie, czy przeciwnie, świadomie trochę przepłaciliśmy, bo praca nam się bardzo podobała.

Już na podstawie tych kilku notatek widać, że sporządzając je, wykonujemy sporą pracę. Sprawdzamy informacje o artyście, analizujemy jego notę biograficzną i poziom cen prac, dowiadujemy się, w jakich zbiorach są jego dzieła. Może przyjdzie nam do głowy, żeby skontaktować się z samym autorem, sprawdzić, jak się komunikuje w social mediach. Może zdecydujemy się na wycieczkę do innego miasta, aby zobaczyć jego prace w kolekcji muzealnej. Może też napiszemy do innego miłośnika sztuki, który także posiada dzieła tego artysty, aby podzielić się nim swoimi refleksjami i zapytać o motywację, która jego skłoniła go do zakupu.

Takie działania poszerzą naszą wiedzę, wzbogacą nas i spowodują, że kolekcjonowanie sztuki będzie pełniejszym doświadczeniem. To niesamowite, że tak wiele wyniknąć może z prostej czynności katalogowania zbioru. Oczywiście to pracochłonne, ale też fascynujące.

Utrata lub zniszczenie kolekcji

Z kwestii praktycznych. Tak opracowany zbiór, zawierający także reprodukcje posiadanych prac oraz zdjęcia ich odwroci to idealny materiał dla ubezpieczyciela. Nikomu nie życzę straty kolekcji. Dzieła sztuki to przedmioty, które bardzo rzadko padają ofiarą kradzieży, bo są jednostkowe i łatwo policji je wytropić. Niestety znacznie częściej w naszych domach przytrafia się zalanie przez sąsiada, a czasami nawet pożar. Żadne pieniądze kolekcjonerowi utraty kolekcji nie zrekompensują. Tu w grę wchodzą emocje, często ogromne. Niemniej możliwość uzyskania wypłaty odszkodowania we właściwej kwocie, odzwierciedlającej rzeczywistą wartość posiadanych zbiorów, jest bardzo ważna.

Dla potomnych

Kiedy rozmawiam z osobami, które chcą rozpocząć inwestowanie w sztukę i pytam o moment, w którym chcą wyjść z inwestycji, co jest bardzo istotne przy wyborze konkretnych dzieł sztuki pod zakup, to słyszę takie „iiii” i ciszę. Potem pada szczere wyznanie, że kupujący co prawda chce inwestować, ale nie myśli o sprzedaży posiadanych dzieł. Bierze to pod uwagę wyłącznie w sytuacji niespodziewanej tragedii życiowej, takiej jak załamanie zdrowia czy bankructwo. Generalnie większość osób kupuje sztukę inwestycyjnie, bo w obecnej sytuacji ekonomicznej chce przenieść wartość pieniądza w czasie, ale jeśli chodzi o przyszłość swoich zbiorów, to przede wszystkim planuje zostawić je dzieciom lub przekazać w spadku do zbiorów publicznych.

W obu tych przypadkach brak precyzyjnie prowadzonego katalogu zbiorów bardzo utrudni wcielenie planów w życie. Dzieci, które otrzymują w spadku dom pełen dzieł sztuki, które nie są przedmiotem ich emocjonalnej pasji, zazwyczaj nie są szczęśliwe. Często też sprzedają taki zbiór ze sporą stratą finansową, bo nie bardzo wiedzą, co w kolekcji się znajduje i jaką ma wartość, a chcą szybko pozbyć się kłopotu. Dla wyceny proweniencja, czyli pochodzenie i wiedza o obiekcie są kluczowe. Jeśli te fakty nie są znane to wartość obrazu czy rzeźby jest niższa. 

Także instytucja publiczna może nie mieć środków i zasobów, aby analizować nieopisaną kolekcję. Z tego powodu może odrzucić darowiznę, niespecjalnie wnikając w jej szczegółową zawartość.

Dla podniesienia materialnej wartości kolekcji

Kolekcja jest warta więcej niż suma wartości poszczególnych dzieł wchodzących w jej skład. Kolekcja opisana, skatalogowana i upubliczniona jest warta jeszcze więcej. Poukładanie i publikowanie informacji o zbiorze powoduje, że osoba kolekcjonera staje się znana i publiczna. Wielu kolekcjonerów byłoby tylko mniej lub bardziej zamożnymi biznesmenami, sportowcami czy specjalistami, gdyby nie to, że cieszą się uznaniem i szacunkiem, jako kolekcjonerzy dzieł sztuki i eksperci w tej dziedzinie. Prace posiadane przez Grażynę Kulczyk, Krzysztofa Musiała, Piotra Bazylko, Jerzego Staraka, Marka Roeflera, Cezarego Pieczyńskiego czy Wojciecha Fibaka są wybitne i wartościowe. Ich wartość jest jednak jeszcze wyższa, ponieważ wchodzą w skład zbiorów, które są znane, cenione i pokazywane, jako kolekcje tych właśnie osób. Część tych przedsiębiorców z czasem i zamożnością przestaje tak silnie angażować się w biznes, a zaczyna poświęcać się sztuce w szerokim zakresie jako galerzyści, marszandzi, kuratorzy czy muzealni kustosze. Jeśli wydaje się wam, że was to nie dotyczy, bo nigdy nie będzie was na takie działania stać, to się mylicie. W wielu przypadkach taka aktywność to wynik prawdziwej pasji, a nie wielkich pieniędzy. 

Opracowywać, aby opublikować

Żeby kolekcja stała się znana jako kolekcja, a tym samym niejako od środka, wewnętrznie budowała swoją wartość, musi być dobrze opisana i przeanalizowana. Katalog zbiorów to punkt wyjścia do naukowego opracowania.

Marketing kolekcji to też umiejętne o niej opowiadanie. Nie każdy musi chcieć to robić, ale wielu kolekcjonerów chce i potrafi dzielić się pasją do sztuki z innymi. Teraz jest to prostsze niż kiedykolwiek, bo zbiory można prezentować w postaci stron internetowych, profili w social mediach czy drukowanych katalogów. Do tego niezbędna jest odpowiednia dokumentacja zbioru.

Jak trafić z kolekcją do muzeum?

Wartość kolekcji buduje też jej obecność na wystawach muzealnych czy wypuszczenia na muzealne wystawy jej fragmentów – pojedynczych dzieł jako depozytów. Kuratorzy wystaw i pracownicy muzeów muszą wiedzieć o naszych zbiorach, aby złożyć nam taką propozycję. Jeśli kolekcja nie jest opublikowana, to trudno oczekiwać, żeby takie oferty do nas trafiły. Oczyśćcie zdarza się, kiedy zakup miał miejsce na rynku aukcyjnym, że kurator muzeum dotrze do nas za pośrednictwem domu aukcyjnego, o ile tam pracownik będzie wystarczająco miły i mało zajęty, aby zaangażować się w taką sprawę. Nie jest to jednak częste. Znacznie częstsze są propozycje bezpośrednie, o ile damy sobie na nie szansę, poprzez upublicznienie informacji o naszej kolekcji.

Uczmy się od innych

Warto prześledzić na Instagramie profile prowadzone przez polskich kolekcjonerów sztuki współczesnej, designu czy fotografii. Warto też poszukać w sieci stron internetowych ich kolekcji lub prowadzonych przez nich blogów. Ich zbiory nie są jeszcze ogromne, często też nie są klasy muzealnej. Jeszcze… Szczególnie, kiedy zawierają sztukę artystów młodych lub średniego pokolenia. Za kilka lat status tych zbiorów może się zmienić. Jestem przekonana, że zmieni się w wielu przypadkach. Kolekcjonerzy są na to gotowi już dziś. Katalogują, opracowują i upubliczniają swoje zbiory, jednocześnie dzieląc się swoją pasją z innymi. Ich „misja edukacyjna” jest nie do przecenienia.

Co może nam pomóc w katalogowaniu kolekcji?

Czy są narzędzia, które mogą nam pomóc w porządkowaniu kolekcji? Tak są. To rozwiązania nie wymagające poważnych nakładów finansowych. Co więcej, poza katalogiem i archiwum naszej kolekcji narzędzia te pozwalają w prosty sposób od razu zaprezentować kolekcję w postaci strony internetowej. Ze stroną możemy powiązać social media np. profil na Instagramie i Facebooku. To bardzo dobry i znaczący krok w kierunku poważnego marketingu kolekcji. Może on nam wystarczyć, ale też możemy dalej rozwijać swoją obecność w sztuce, pisząc bloga czy nagrywając filmy i umieszczając je w sieci. Brzmi jak drugi etat? No trochę tak. Dlatego zdecydowanie warto zainwestować w oprogramowanie, które pomoże nam zapanować nad naszymi zbiorami, uporządkować je i ułatwi nam analizy oraz marketing kolekcji.

Dla mnie najlepszym rozwiązaniem, z którego korzystam sama, jako galeria jest ArtSaas. Poza rozwiązaniami dla profesjonalnych podmiotów rynku sztuki, ArtSaas ma też bardzo prostą w obsłudze, przystępną cenowo i intuicyjną propozycję dla kolekcjonerów.

Jakie dane katalogować?

Katalog zbiorów powinien zawierać część informacji, które mogą stać się publiczne (na stronie www) i tę część, która będzie tylko znana nam, posiadaczom zbioru. W tym pierwszym zestawie faktów znajdą się informacje techniczne na temat posiadanych dzieł (tytuł, rok powstania, technika, podobrazie, format, informacje na temat sygnatury), reprodukcje prac, informacje o autorze, a także ewentualnie jakieś ciekawostki i anegdoty czy analiza krytyczno-stylistyczna. W części wiadomej tylko dla nas, właścicieli, będziemy mieć dodatkowo zdjęcia odwrocia pracy, skan certyfikatu i dowodu zakupu, informacje o cenie i miejscu zakupu oraz wszystkie „wewnętrzne”, bardziej szczegółowe dane.

Pozwól sobie na trochę sławy

Robienie takiego inwentarza przy pomocy prostego narzędzia informatycznego jest szybkie, proste w obsłudze i pozawala nam na zajmowanie się tym na bieżąco. Trudno jest znaleźć czas na takie działania, więc fakt, że będziemy na www i w social mediach publikować posiadane przez nas działa sztuki, co nie pozostanie niezauważone, może bardzo nam pomóc w zaangażowaniu się w tę prace. Pozwólmy sobie na taką mała przyjemność, jaką są „lajki” i komentarze od osób, które docenią naszą kolekcjonerską pasję.

Potęga prywatnych kolekcji

Kiedy zwiedzam poważne kolekcje muzealne w Europie – w Hiszpanii, Niemczech czy Francji to zwracam szczególną uwagę na fakt, że większość tych zbiorów lub znaczące ich części to darowizny prywatnych kolekcjonerów. W Polsce powoli także wrasta ich rola, choć nie zawsze jeszcze potrafimy odpowiednio doceniać i honorować zaangażowanie takich osób. Bez pomocy miłośników sztuki poważne publiczne zbiory w Polsce nie powstaną. Zakupy państwowe do muzealnych kolekcji to niewielki wycinek tego, co chcielibyśmy mieć w galeriach. Nie będziemy mieć już zapewne światowej klasy kolekcji dzieł op-artu, impresjonistów czy kubistów. Możemy natomiast mieć wyjątkowe zbiory sztuki drugiej połowy XX w. i początku XXI w. Aby się to stało, najpierw nasze zbiory musimy skatalogować.

– Agnieszka Gniotek

PS: Dla kolekcjonerów (ale też dla artystów), którzy zechcą katalogować swoje zbiory, a potem może je upublicznić, mamy 10% zniżki na rozwiązania informatyczne ArtSaas, na hasło XANADU. Nie wahajcie się go użyć!