Jak odnaleźć się w gąszczu internetowej wiedzy o rynku sztuki?
Buszując po Internecie i zadając wyszukiwarkom pytania na temat inwestowania w sztukę, nie znajdziemy zbyt wielu artykułów. Zwłaszcza, kiedy szukamy pogłębionej wiedzy, a nie tekstów poświęconych omawianiu rekordów aukcyjnych. Więcej treści uda nam się wyszukać w języku angielskim niż po polsku, bo rodzimych komentarzy rynkowych jest, jak na lekarstwo. Warto jednak zauważyć, że rynek sztuki to suma wielu rynków lokalnych, a nasz rodzimy ma swoją bardzo istotną specyfikę. Stąd artykuły dotyczące globalnego rynku sztuki są ciekawe, ale mają zbyt duży wymiar praktyczny dla polskich kolekcjonerów i inwestorów.
Komentarze i teksty rynkowe
Komentarze i teksty rynkowe można podzielić z grubsza na dwie kategorie.
Pierwsza to artykuły pisane na blogach i portalach poświęconych inwestycjom na rynkach finansowych.
Charakteryzuje je zazwyczaj podejście oparte na trzech sposobach budowania przekazu. Ich kanwą są wypowiedzi kolekcjonerów i komentatorów rynkowych, aktywnych na rynku amerykańskim, rynkach azjatyckich i wśród znawców europejskich, omawiających sztukę i zjawiska z najwyższej półki (cenowej i artystycznej). Wypowiedzi te zawsze charakteryzuje spory subiektywizm oraz odniesienia do uwarunkowań panujących w konkretnym państwie np. uwarunkowań podatkowych. Subiektywny punkt widzenia buduje dynamikę wypowiedzi. To atrakcyjne dla czytającego, trzeba jednak pamiętać, że… subiektywne. Często też dobrane w tendencyjny sposób.
Druga koncepcja tworzenia tekstów to użycie tonu pobłażliwości. „Starszy brat” czyli rynek finansowy poucza tego młodszego, czyli rynek sztuki. Pokazuje, że wszystko, co na nim się dzieje to kwestia mody i manipulacji. To ciekawe i zabawne, ale całkowicie niepewne. Poważni ludzie, poważni inwestorzy, nie bawią się w takie rzeczy.
Rynek sztuki, a rynki finansowe
Trzeci sposób jest już jawnym atakiem na inwestycje na rynku sztuki. Trudno się dziwić, że taki atak ma miejsce. Rynki finansowe nie od dziś i nie od początku pandemii, a znacznie wcześniej zawodziły inwestorów. System bankowy chwieje się, co najmniej od początku lat dwutysięcznych. Giełda amerykańska pamięta niejeden krach, także na skalę globalną, żeby przypomnieć tylko te najbardziej spektakularne, z końca lat dwudziestych i z roku 1980. Inwestorzy finansowi pamiętają też aż nadto dobrze okres euforii na giełdach całego świata z lat 1995-2001, związany ze spółkami z branży informatycznej. Jego cechą charakterystyczną było przecenianie przedsiębiorstw, które prowadziły działalność w internecie. Dot-com boom szybko się skończył. Bańka pękła i to z hukiem. Nie trzeba było być specjalnie cierpliwym inwestorem, żeby dotrwać do kolejnego kryzysu na rynku finansowym. W 2008 r. Lehman Brothers, amerykański bank inwestycyjny, oferujący głównie usługi finansowe dla klientów instytucjonalnych, ogłosił upadłość, co uruchomiła sztafetę bardzo poważnych zapaści na wszystkich rynkach na świecie.
Takich zawirowań na rynku sztuki nie ma i nigdy nie było. Nie oznacza to, że inwestując w sztukę nie można stracić. Owszem, można, jak przy każdej inwestycji prowadzonej nieumiejętnie, bez oparcia w wiedzy o rynku i bez strategii. Na rynku sztuki nie ma jednak załamań, gwałtownych kryzysów, pęknięć baniek i podobnych wybuchowych sytuacji. To rynek stabilny. Nie zawsze jest w okresie hossy, ale kiedy przyjdzie gorszy czas, to charakteryzuje go spowolnienie, mniejsza ilość transakcji czy nieznaczna korekta cenowa w niektórych segmentach. Spektakularnych tąpnięć nie ma. Rynki finansowe mogą tylko o takiej stabilizacji pomarzyć, dlatego ich komentatorzy zwyczajnie rynku sztuki nie lubią.
Przyczyna nielubienia jest jeszcze jedna. Rynki finansowe to dane bardzo twarde. Ubrane w wykresy liniowe i kołowe, tabele, ROI-e i excele. Inwestowania w dzieła sztuki tak „na twardo” nie daje się oszacować. Na tym rynku bardzo wiele zależy od ludzi. Liczą się tam niewstawialne w excela kwestie jak emocje, estetyka, osobiste preferencje. Jest też ogromna ilość zmiennych, wynikających z dynamicznie rozwijających się karier artystów i kuratorów, ciężkiej pracy galerii nad marketingiem tych karier, działań kolekcjonerów, którzy ambitnie opracowują naukowo swoje kolekcje, ale też mogą znienacka umrzeć, co spowoduje sprzedaż posiadanych przez nich dzieł. Te zmienne także nie chcą wskoczyć to tabel i pozwolić na opisanie się wykresami. Dla wielu osób, chcących inwestować pieniądze, to duży mankament. Zazwyczaj jednak zapominają oni, że kiedy na rynku finansowym pojawia się kolejny kryzys, załamanie czy tąpnięcie to okazuje się, że te wszystkie tabele i excele, które wraz ze swoimi doradcami tak rozsądnie, dogłębnie i rozważnie analizowali drastycznie zaczynają rozbiegać się z rzeczywistością. Dlaczego? Ponieważ dane wyjściowe są wynikiem danych wejściowych. Założeń poczynionych na wstępie. Zazwyczaj założeń poczynionych przez człowieka.
Inwestycje alternatywne okiem ekspertów
Druga kategoria tekstów, w których omawiany jest rynek sztuki to teksty ekonomiczne, pisane z punktu widzenia makroekonomicznego. W tych artykułach inwestycje na rynkach alternatywnych są omawiane całościowo. Inwestycje w sztukę to jedna z możliwych opcji w obszarze inwestowania alternatywnego. Ekonomiści piszą wprost, że inwestycje alternatywne charakteryzuje niewielkie ryzyko, przy ogromnej możliwości dywersyfikacji. Specjaliści, którzy doradzają w zakresie zarządzania majątkiem podkreślają, że inwestycja w sztukę to dobry, długoterminowy wybór, odporny na zawirowania polityczno-gospodarcze.
Jakie rady dla kolekcjonerów i inwestorów znajdziemy w tekstach tych specjalistów? Kilka i to bardzo oczywistych. Jednak wiele osób wydających pieniądze na rynku sztuki je lekceważy, bo ma osobowość „Zosi Samosi”. Samodzielne dociekania są oczywiście dobre, ale idąc za radą osób znających się na optymalizacji ryzyka i dbaniu o finanse, pomyślmy o skorzystaniu z tych rad.
- Po pierwsze kupujmy z pewnego źródła – galerii czy domu aukcyjnego.
- Po drugie, korzystajmy z rad doradców, marchandów i galerzystów. Oni naprawdę wiedzą więcej i chętnie się tą wiedzą dzielą. Kompleksowa porada połączy kwestie wystroju wnętrz, koncepcji kolekcji i będzie inwestycyjną busolą.
- Po trzecie, oglądajmy kolekcje muzealne i wizytujmy galerie. Obcujmy ze sztuka na żywo, na tyle, na ile tylko możemy.
- Po czwarte, korzystajmy z prasy branżowej, tekstów na blogach i raportów. Nawet, jeśli ich jest niewiele.
– Agnieszka Gniotek
Zainteresował Cię ten artykuł? Zobacz cykl live’ów O gustach się dyskutuje na YouTube i zajrzyj na naszego bloga, gdzie znajdziesz więcej tekstów o tej tematyce.