O gustach się dyskutuje

Jaki masz smak?

Czas czytania: 6 min.

Tych dwóch określeń często używamy zamiennie: mieć gust i mieć smak. Choć w powszechnym mniemaniu o gustach się nie dyskutuje, to o smaku, a raczej o smakach, owszem.

Kulinaria, z którymi smak kojarzy się w pierwszym rzędzie są wdzięcznym tematem do rozmów, stymulowanym tematycznymi programami telewizyjnymi, przepisami, które znajdziemy niemal w każdej gazecie, „Kuchennymi rewolucjami” Magdy Gessler, programem Top Chef i oczywiście kanałem na YouTube Roberta Makłowicza.

Iza Staręga, Bez tytułu, 2018.

Sztuka nie jest w mediach tak szeroko komentowana, nie jest też domeną youtuberów. Anda Rottenberg napisała, wraz z przyjaciółmi, książkę będącą zbiorem przepisów na rozmaite potrawy „Kuchnia towarzyska i uczuciowa”. To publikacja z pogranicza kulinariów i sztuki. Robert Makłowicz, co prawda dużo i chętnie w swoich programach mówi o historii i zabytkach, dzięki czemu, paradoksalnie, przez te nudne tematy, jego nagrania są tak interesujące i popularne, ale jednak książki o sztuce nie napisał.

O smakach akurat się dyskutuje

Gdzie przebiega granica między smakiem a gustem? Czy osoby wrażliwe na smak dań będą równie wrażliwe na dzieła sztuki? I tak, i nie. O smaku i smakach dyskutujemy chętnie. Jeden lubi potrawy pikantne, inny łagodne. Ktoś preferuje, z powodów nie tylko smakowych, kuchnię wegetariańską, a nawet wegańską, a ktoś inny zajada się z lubością mięsem. Coraz częściej wybieramy potrawy z dobrych składników i cenimy estetykę ich podania.

Komentujemy to. Przyjmujemy postawy świadome np. jemy mięso, ale rzadko i tylko wysokogatunkowe. Nie jesteśmy wegetarianami, ale chętnie i często sięgamy po dania wyłącznie roślinne. Z lubością degustujemy smak wysokogatunkowych alkoholi, ale na co dzień sięgamy po piwo 0%. Chodzimy do restauracji, a kiedy gotujemy w domu to coraz częściej robimy z tego element rodzinnego życia, a nie tylko potrzebę zaspokojenia głodu. Kulinarnie dojrzeliśmy i chętnie się tym chwalimy np. na Instagramie.

Ze sztuką jest odwrotnie. W kuchni, choć jedno z nas woli bardziej po włosku, a drugie z naciskiem na rodzimą tradycję, to przyznajemy sobie prawo do różnorodności. Jednocześnie nikt nie lubi niedogotowanych ziemniaków, przesolonej zupy czy niedoprawionego mięsa. Potrafimy odróżnić dobrą kuchnię od złej, nawet jeśli konkretna potrawa nie trafia w nasze preferencje.

O sztuce ciągle nie chcemy rozmawiać. Gust estetyczny dla wielu jest tabu. Chętnie będziemy komentować, w jaki sposób w podano nam potrawy w restauracji i jak są przybrane, ale o wystawie w galerii pomilczymy, i przy kawie, i przy obiedzie. Nie nauczyliśmy się formułować sądów estetycznych, więc nie chcemy tego robić.

Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie

Dlatego często kierujemy się gustem popularnym i wybieramy to, co wszyscy. Ktoś nam musi powiedzieć, że Tamara Łempicka wielką artystką jest, żebyśmy ustawili się w kolejce do oglądania muzealnej wystawy. Często nam się myli dobra sztuka z drogą sztuką, a zapominamy, że ceny dzieł sztuki biorą się z ich popularności. Im więcej osób chce mieć jakiś obraz, tym będzie on droższy. Gust powszechny rzadko jest gustem wyrobionym, gustem koneserów czy gestem elitarnym. Potrafimy zrozumieć, że kolejka do „Manekina” wynika nie z tego, że podawane w tej restauracji naleśniki są najlepsze w smaku, a dlatego że są relatywnie tanie, a restauracja (a nawet sama kolejka do niej) ma wielu obserwujących na facebookowym profilu.

Mimo że to rozumiemy, to oblegamy aukcje z młodą sztuką, która jest licytowana od 1000 zł, czyli na wstępie relatywnie tanio. Potrafimy wydać na nią więcej niż na dzieła artystów o uznanym dorobku, cenionych przez ekspertów, mających swoje prace w kolekcjach muzealnych i liczących się zbiorach prawnych. Młoda sztuka to oczywiście nie krewetki i stek z wagyu, ale dla wielu to zaleta, bo konsumpcja jest prostsza, nie wymaga wiedzy i zmuszania się do nowego smaku.

Maria Sadowska, Czas na konfitury, 2005.

Trening czyni mistrza

Smak powinniśmy ćwiczyć, inaczej zostaniemy z preferencją ograniczoną do schabowego z ziemniaczkami. Dzieciom najłatwiej zaakceptować smak owoców. Znacznie trudniej jest z warzywami. Mimo to rodzice staraj się rozwijać w swoich pociechach wrażliwość na rozmaite doznania kulinarne, choć faktem jest, że część z nas prawdziwie delektuje się brukselką i szpinakiem dopiero w życiu dorosłym. Z gustem jest podobnie, podobna jest też satysfakcja z wchodzenia w kolejne, coraz bardziej wysublimowane, kręgi doznań estetycznych.

Na początku większości z nas podobają się kolorowe, figuratywne, dość krzykliwe obrazy. To oczywiste. Przykuwają uwagę i na swój sposób są słodkie. Są jak jabłka, żeby nie powiedzieć, że jak cukierki. Do artystycznej brukselki droga jest trochę dłuższa i nieco bardziej skomplikowana. Od odbiorcy wymaga więcej. Więcej czasu, namysłu, analizy. Jeśli nie sięgniemy po pierwsze warzywo, to poprzestaniemy na jedzeniu mięska i słodyczy. To nie będzie dobre dla naszego zdrowia, ale też zaprzepaści nam szansę rozległych doznań kulinarnych, które tak silnie przecież wzbogacają nasze życie.

Raz, a dobrze

Od dłuższego czasu twierdzimy, że jako populacja, szczególnie krajów wysoko rozwiniętych, zmądrzeliśmy. Młodsze pokolenia stawiają na doznania, a nie na posiadanie rzeczy. Często ważniejsza jest jakość, a nie ilość. Wartości te możesz przełożyć na sztukę. Zamiast trzech obrazów licytowanych po 1000 zł możesz wybrać jedno, artysty o uznanym dorobku. Zamiast kolorowego i krzykliwego malowania, o którym sądzimy, że nastroi nas optymistycznie i podniesie na duchu, wybrać taką pracę, która skłoni nas do refleksji i przyniesie prawdziwy, a nie dopaminowy relaks.

Być może pomyślisz, że zachęcając Cię do licytowania na Aukcji Sztuki Współczesnej (bo przecież właśnie to robię), zamiast do kupowania obrazów młodych artystów „strzelam sobie w kolano”. To nielogiczne, aby odwodzić kupujących od udziału w tak popularnej aukcji, jaką jest Aukcja Młodego Malarstwa i Rzeźby. Nic bardziej mylnego.

Osób, które debiutują jako klienci na rynku sztuki i wezmą udział w licytacji prac młodych artystów zawsze jest wiele. Taka licytacja to mniejsze ryzyko finansowe, fajna zabawa, dreszczyk emocji i możliwość nabycia ładnych i przyjemnych dla oka, często kolorowanych i bardzo narracyjnych obrazów, czyli przemawiających do pierwszej warstwy naszej wyobraźni.

Namawiam Cię do zainteresowania się twórczością artystów będących już średnim pokoleniem i nestorami sceny artystycznej. Takich, których doceniają krytycy i eksperci typujący zakupy muzealne. Robię to, ponieważ stawiam na to, że jesteś zainteresowana/y sztuką bardziej dogłębnie. Jako jej miłośnik czy miłośniczka poświęcasz czas, aby się nią otaczać. Twój smak i gust już jest wyrobiony.

To nie jest tani komplement. Gust ewoluuje, a czym dłużej jesteśmy w sztuce, tym bardziej świadomie wybieramy, lepiej wiemy, co nam się podoba i bardziej potrafimy odróżnić własne wybory od owczego pędu. Słowem, nie stajemy już w kolejce do „Manekina”, a wybieramy renomowaną restaurację ze świetnym szefem kuchni. Mamy świadomość, dlaczego serwowane w niej potrawy są droższe, czasami znacznie droższe. Chodzimy do takiej restauracji być może rzadziej, ale za to kulinarne doznania mamy niezapomniane.

Mieć czy doświadczać? Jedno i drugie!

Ze sztuką jest podobnie, z jedną różnicą. Po wizycie w restauracji zostają piękne wspomnienia i wrażenia niezapomnianych smaków.

Po nabyciu do kolekcji wybitnego dzieła sztuki, poza codziennie celebrowanymi doświadczeniami estetycznymi i intelektualnymi, których doświadczamy patrząc na obraz czy rzeźbę, mamy też świadomość, że nasza inwestycja nie zostanie szybko strawiona.

Jej wartość rośnie z czasem, a doznaniami estetycznymi oraz ekwiwalentem materialnym cieszyć będą się także nasze dzieci. To taki rodzaj nabywania doznań, których nie tylko doświadczamy sami, ale którymi też możemy się dzielić z innymi. I to przez lata.

Jeżeli rozważasz swoje pierwsze zakupy za – dla Ciebie – znaczną kwotę, lub chcesz spróbować bardziej “wytrawnej” sztuki, ale nie czujesz się pewnie i potrzebujesz paru wskazówek, umów się na konsultacje z ekspertem Xanadu!