O gustach się dyskutuje

Malarstwo abstrakcyjne Agaty Czeremuszkin-Chrut we wnętrzu

Sztuka leczy ujemne stopy

Czas czytania: 5 min.

Banki rozważają wprowadzenie ujemnego oprocentowania lokat bankowych. W takiej sytuacji to klient płaciłby bankowi za możliwość przechowywania pieniędzy na swoim koncie. Skąd taki pomysł? Banki nie potrzebują naszych pieniędzy, bo cierpią na nadpłynność. Na koniec 2020 r. wartość depozytów, zarówno klientów indywidualnych, jak i firm, sięgała blisko 1,5 bln zł, natomiast wartość udzielonych kredytów nieco ponad 1,1 bln zł.

Te dane znajdziemy na blogu „Subiektywnie o finansach”, w tekście Macieja Bednarka, opublikowanym 13 kwietnia 2021 r. Autor podkreśla, że bankom nie zależy na naszych oszczędnościach, za które muszą nam przecież zapłacić odsetki. Dziś te odsetki są symboliczne, ale zawsze jest to konkretny koszt dla banku.

Ta sytuacja nie zmieni się zapewne jeszcze długo. Co ciekawe ujemne oprocentowanie elektryzuje opinie publiczną, choć faktyczny problem leży gdzie indziej, czyli w inflacji. Nasze oszczędności tracą siłę nabywczą w wyniku wzrostu cen. Jest to jednak mało namacalne, bo realną inflację trudno oszacować. Jak podkreśla Maciej Bednarek, każdy z nas ma swoją własną inflację. To, co podaje GUS, to tylko średnia obliczona na podstawie pewnych założeń. Istotne jest to, co widzimy w swoim portfelu, a tak naprawdę czego już nie widzimy, po kolejnej wizycie w sklepie.

Szokujący wzrost obrotów

Dlatego trudno się dziwić, że ożywienie na rynku sztuki trwa w najlepsze. Portal Artinfo.pl opublikował niedawno raport dotyczący stanu rynku sztuki za pierwszy kwartał 2021 r. Wynika z niego, że w ciągu pierwszych trzech miesięcy bieżącego roku na rynku sztuki dokonano trakcji za kwotę 111,1 mln zł. To o 72,5 % więcej niż w analogicznym kwartale roku ubiegłego. Ci, którzy nie śledzą rankingów rynku sztuki na bieżąco mogą pomyśleć, że wzrost nie jest niczym dziwnym, bo w pierwszym kwartale 2020 r. mieliśmy pierwszą falę koronawirusa, w marcu pierwszy lockdown, wszyscy byli w szoku, więc nie było zbyt wiele transakcji.

Otóż nie. Rynek sztuki co prawda odczuł w pewnym stopniu skutki tej sytuacji, przede wszystkim odczuły to mniejsze domy aukcyjne i galerie, ale tylko w styczniu i lutym, kiedy zaczęły dochodzić niepokojące informacje z Europy, a w Polsce wszystkim jeszcze się wydawało, że temat nie będzie nas dotyczyć. W marcu, kiedy koronawirus na rodzimym gruncie stał się faktem, rynek sztuki nadrobił wcześniejsze lekkie obniżenie obrotów z sążnistą nawiązką, przy akompaniamencie kilku spektakularnych rekordów aukcyjnych.

Tendencje wzrostowe na rynku sztuki raport Artinfo.pl pokazuje bardzo dobrze. Znajdziemy w nim porównanie „pierwszych kwartałów” za ostatnie 5 lat. Wzrosty były zawsze. To też warto sobie uświadomić. Rynek sztuki w Polsce ciągle jest młody i stale dynamicznie się rozwija. Wzrosty notuje rok do roku, od momentu swojego powstania. Interesująca obecnie jest tylko dynamika tych wzrostów. W związku z sytuacją ekonomiczna wszyscy się ich spodziewali, jednak wysokość, do której rosną słupki na wykresach jest szokująca nawet dla najbardziej optymistycznie nastawionych prognostów.

Wracając do pierwszych kwartałów…

W 2018 r. wzrost obrotów w stosunku do poprzedniego 2017 r. wyniósł 12 %. W kolejnym przedziale dwuletnim był to wzrost o 16,3 %, w następnej dwulatce, czyli w porównując 2020 r. z początkami koronawirusa do pierwszego kwartału 2019 r. o 23, 4 %. Dopiero w ostatnim porównawczym roku wzrost jest ogromny, bo wynosi 72,5 %.

Co nami kieruje?

Powód takiego skoku jest oczywisty – inflacja, niepewność gospodarcza, recesja, planowane emigracje części społeczeństwa, tanienie złotówki w stosunku do walut obcych, niższa konsumpcja w innych obszarach życia, takich jak podróże, wizyty w restauracjach, udział w eventach czy kosztowne imprezy rodzinne. Kolejny powód to fakt, że mamy ciągle relatywnie dużo pieniędzy. Podwyżki dotykają nas mocno, ograniczenia gospodarcze funkcjonowania wielu branż też, a zamknięcie przedszkoli i żłobków wypchnęło wiele kobiet z rynku pracy przynajmniej czasowo, ale z sytuacją radzimy sobie zaskakująco dobrze. Wiele firm zwinne zmieniło charakter działalności, potrafimy coraz efektywniej pracować on-line, bezrobocie na razie nie rośnie.

Oczywiście to, co dzieje się kraju nie napawa optymizmem, ale prywatnie najczęściej dajemy radę. Zaczęliśmy też rozsądniej myśleć o finansach. Koronawirus dla wielu osób stał się powodem do refleksji na temat gospodarowania rodzinnymi i firmowymi zasobami. Ograniczyliśmy świadomie konsumpcję, mówiąc kolokwialnie – wydawanie na głupoty, na rzecz nabywania dóbr materialnych o ponadczasowym charakterze. Zyskaliśmy też trochę więcej czasu, więc poświęcamy go na naukę. Także w obszarze inwestowania, w tym inwestycji alternatywnych w sztukę.

Wzrost branży nie oznacza wzrostu zaufania

Co jeszcze wynika z raportu Artinfo? W pierwszym kwartale bieżącego roku spektakularnie zwiększyła się liczba aukcji: z 72 do 127, co stanowi zmianę o 76%. Artinfo.pl w raporcie liczy tylko publiczne aukcje młotkowe. Należałoby doliczyć tu też znaczną ilość aukcji internetowych przeprowadzanych nie tylko na tym portalu, ale przede wszystkim na konkurencyjnym Onebid.pl. Wiele galerii weszło w obszar licytacji, czego nie robiło wcześniej, koncentrując się na sprzedaży bezpośredniej.

Powstają też nowe podmioty, zarówno galeryjne, jak i domy aukcyjne. To z jednej strony dobrze. Polska to duży kraj, w którym na rynku sztuki powinno działać więcej firm. Z drugiej strony należy się zastanowić nad konsekwencjami rozrastania się branży. Hossa kiedyś się skończy. Na rynku sztuki bessa nie ma miejsca, ale nastąpi na pewno spowolnienie i spadek ilości zawieranych transakcji. Czy wtedy też chcemy kupować u mniej znanych marchandów i w firmach o krótkiej metryce działalności? Raczej nie.

Konsultuj swoje pomysły, także on-line

Możemy optymistycznie zakładać, że nowi klienci, którzy teraz wkraczają na rynek sztuki, w większości na tym rynku zostaną. Może przy gorszej koniunkturze będą kupować mniej, dokonując bardziej wyważonych wyborów, ale jednak zostaną. Wrośnie natomiast zapewne, już dziś tak ważna, rola doradztwa i konsultacji u zaufanych marchandów.

Ci galerzyści, którzy pracują w zawodzie od lat, a nawet dekad, a obecnie tylko zmienili sposób sprzedaży na aukcyjny, potrafią i w długiej perspektywie będą potrafić, otoczyć opieką swoich kolekcjonerów. W młodych podmiotach, które próbują „zarobić na koniunkturze” takiego doradztwa nie otrzymamy. Stąd dziś, jak nigdy dotąd, istotne jest, aby wiedzieć od kogo nabywamy dzieła sztuki.

Sam fakt, że kupujemy na aukcji nie jest już wystarczający. Potrzebujemy dobrych rekomendacji, pogłębionej wiedzy i zaufanego partnerstwa ze strony wszystkich pracowników rynku sztuki. Mamy do tego wiele narzędzi. Sztukę warto oglądać na żywo, ale konsultacje i doradztwo możemy już otrzymać także w opcji zdalnej, przez wideokonferencje na przykład. Warto zwrócić uwagę, które podmioty oferują dziś na rynku taką opcję.

W Xanadu wsparcie kolekcjonerów w budowaniu strategii i podejmowaniu bieżących decyzji jest elementem naszej codziennej pracy. Robimy to także zdalnie, stąd możemy pomagać miłośnikom sztuki z całej Polski, ale też wielu osobom, które na co dzień mieszkają za granicą i interesują się polską sztuką z racji na polskie korzenie, ale też na wysoką jakość polskiej sztuki, która zdobywa uznanie także u obcokrajowców.

Agnieszka Gniotek