O gustach się dyskutuje

Kamil Kocurek - grafika na papierze

Podstawy kolekcjonowania grafiki

Panuje powszechne przekonanie, że Polacy spośród dzieł sztuki najwyżej cenią obrazy olejne na płótnie. Ewentualnie akryl, głównie dlatego, że mało kto potrafi akryl od oleju odróżnić na oko. Czy to prawda, czy stereotyp? Poniekąd prawda. Inne nacje znacznie bardziej od nas cenią techniki powielalne i prace na papierze. Rysunek, akwarela, kolaż, pastel, ilustracja czy wreszcie grafika budzą powszechnie mniejszy entuzjazm wśród polskich kolekcjonerów sztuki niż klasyczne malarstwo. Za to, jeśli ktoś już kolekcjonuje grafikę lub rysunek, to zazwyczaj wie na temat tych technik wiele i jest prawdziwym ekspertem. Kolekcjonowanie grafiki jest jednak pewnego rodzaju niszą, w oparciu o którą można budować świetną kolekcję, czynić doskonałe inwestycje i wyłapywać wyjątkowe okazje. Warto przyjrzeć się tej niszy bliżej.

Miłośnicy sztuki często gubią się w mnogości technik graficznych. To nie dziwne. Po pierwsze jest ich bardzo dużo, po drugie często jedna odbitka graficzna przygotowywana jest w kilku technikach równocześnie np. akwaforta mieszana z akwatintą i dodatkowo suchą igłą. Podałam trzy nazwy technik graficznych i czuję, że już wpadacie w panikę. Nie każdy, nawet obeznany ze sztuką fachowiec, odróżni na pierwszy rzut oka akwafortę od akwatinty. Wy też nie musicie. Lepiej cieszyć się pięknem dzieła sztuki, a dopiero potem zgłębiać tajniki warsztatowe, o ile nas to wciąga i ciekawi.

4 powody, dla których warto kolekcjonować grafikę i jedna obiekcja

Czym, w najprostszym ujęciu, charakteryzuje się grafika? Po pierwsze jest techniką powielalną, narządową. To oznacza, że zazwyczaj istnieje więcej niż jedna taka sama odbitka. Dzieło graficzne możemy mieć my, ale identyczną pracę może kupić również nasza koleżanka. Po drugie grafika jest zazwyczaj dziełem sztuki stworzonym, odbitym, wykonywanym na papierze. Są od tego wyjątki, a i papiery mogą być bardzo różne, jednak zazwyczaj grafika to praca na papierze.

1. Kiedy Cię nie stać na malarstwo…

…kupuj grafikę. Znacznie niższa cena grafik niż malarstwa stanowi dla wielu osób zachętę, aby zainteresować się tą techniką. Jednak dla wielu początek pasji kolekcjonerskiej na grafice się zaczyna i na grafice się kończy. Ci, którzy zaczęli od grafiki z powodów finansowych, pozostają przy niej na lata i dekady, zafascynowani tajemnicami technik graficznych.

Grafika jest tańsza przede wszystkim dlatego, że jest powielalna. Ważnym czynnikiem w kształtowaniu ceny dzieł sztuki jest jego unikatowość. Więcej płacimy za obraz, który jest jedynym egzemplarzem tego dzieła, niż za grafikę w nakładzie 50 egzemplarzy. Niższa cena grafik wynika też z tego, że mają one zazwyczaj mały lub średni format. Ponadto powstają na papierze, który uważamy za materiał mniej trwały niż płótno malarskie. Stąd prace graficzne uznanych artystów kosztują zazwyczaj połowę ceny, którą płacimy za obrazy. To jest dobry powód, aby kolekcjonować grafikę. Jeden z kilku.

Pamiętać jednak należy, że takie myślenie o cenie może zaprowadzić nas na manowce. Grafika w wielu technikach, zwłaszcza metalowych, powstaje bardzo długo i jest niezwykle pracochłonna. Opracowanie miedziorytniczej płyty graficznej może trwać miesiąc, a nawet dłużej. W tym czasie artysta byłby w stanie namalować więcej niż jeden obraz. Wielu twórców specjalizuje się wyłącznie w grafice. Ich dzieła to nie jest substytut malarstwa. To, że napisałam takie zdanie, szczególnie artyści mogą uznać za szokujące. Uważam jednak, że czasami należy powtarzać rzeczy, które dla osób „z branży” wydają się oczywiste. Grafika nie jest „gorszym” czy „mniejszym” obrazem. To autonomiczna technika, w większości wypadków bardzo trudna, dzięki której powstają autonomiczne dzieła sztuki. Dlatego ich cena nie może być zbyt niska.

2. Czym jest nakład w grafice i dlaczego może być atutem

Większości z nas na pewno się wydaje, że nakład w grafice od zawsze funkcjonował tak samo. Tak jednak nie było. Zmiany zachodziły i zachodzą nadal. Ostatnio nawet dość dynamicznie.

W dawnych czasach, czyli w wieku XV, XVI czy XIX artyści nie opisywali nakładem prac graficznych. Albrecht Dürer nie opisywał odbitek swoich grafik informacją, w jakiej edycji je skopiował. Tak naprawdę w ogóle ich nie opisywał, bo zwyczaj podpisywania odbitek własnoręcznie powstał dopiero w końcu XIX wieku. Wcześniej, czyli mniej więcej od płowy XV wieku odbitki były sygnowane monogramem w obrębie kompozycji, czyli na samej matrycy. Co więcej, kiedyś „inventor” czyli ten, który narysował wizerunek, nie był tym, który go kopiował, czyli tym który go „incidit” lub „fecit”. Stąd decyzja, ile powstanie odbitek nie była zależna od artysty, a raczej od drukarza. Nakładu grafik nie przygotowywano w całości, a sukcesywnie. Płyty graficzne były też sprzedawane pomiędzy różnymi sztycharniami. Kolejni rytownicy mogli nieznacznie zmieniać kompozycje, coś do niej dodawać. Często robił to też artysta, czyli „inventor”. W takim wypadku mamy do czynienia z kolejnymi „stanami” tej samej grafiki. W takie sytuacji określanie cech kolejnych „stanów” grafiki dawnej oraz jej nakładu to praca śledcza historyków sztuki, często też kolekcjonerów. Widzicie już czemu grafika jest pasją, która niektórych z nas wciąga na dekady?

Wracając do nakładu grafik współczesnych. W tym miejscu warto zdać sobie sprawę, choćby pobieżnie, z kwestii technicznych. Jest znaczna różnica w nakładzie pracy potrzebnym do wytworzenia litografii, drzeworytu, miedziorytu czy grafiki cyfrowej. Nie chcę zagłębiać się za mocno w szczegóły warsztatowe, ale jednak trochę trzeba.

 

Litografia powstaje poprzez naniesienie rysunku na kamień litograficzny, następnie powleczenie go farbą i odbicie odbitek. To praca stosunkowo mało skomplikowana. Ponadto kamień litograficzny się ściera, więc można używać go wielokrotnie. Drzeworyt powstaje poprzez przygotowanie matrycy, będącej de facto reliefem w drewnie. To trudna i pracochłonna procedura. Wymagająca często też siły fizycznej. Jerzy Panek pięknie potrafił opowiadać o zmęczeniu, które mu towarzyszyło, kiedy „dechę haratał”. Jeszcze bardziej pracochłonne są techniki metalowe i chemiczne. Miedzioryt to opracowanie rysunku na miękkiej miedzianej płytce. Akwaforta i akwatinta to wyrycie rysunku w płycie metalowej, co trzeba zrobić w odbiciu lustrzanym, pokrycie tej płyty woskiem i wytrawienie kwasami, co często nie jest procesem jednorazowym, ale wielokrotnym.

Dlatego piszę o tych szczegółach, w momencie opowieści o nakładzie prac graficznych? Ponieważ unikatowość grafiki oceniamy po wysokości nakładu. Także cena pracy z wysokości tego nakładu wynika. Warto wiedzieć, że inaczej patrzy się na nakład 50 odbitek w przypadku litografii, a inaczej w przypadku akwatinty i akwaforty. 50 odbitek w litografii będzie wysokim nakładem. Także 50 odbitek w technikach metalowych i chemicznych będzie nakładem średnim, a jeśli kompozycja jest wyjątkowo duża i skomplikowana to nawet niskim. Normalny nakład w tym przypadku to 100 odbitek.

Nakład grafiki, jego niska liczba, może być atutem. Jeśli kupujemy odbitkę, której powstało tylko kilka sztuk to ona ma wysoką wartość kolekcjonerską. Nie jest prosto sprzedać cały nakład grafiki, chyba że artysta jest wyjątkowo ceniony. Dlatego w ostatniej dekadzie twórcy zaczęli zdecydowanie ograniczać nakłady swoich prac, po to aby móc uzyskiwać większe kwoty przy sprzedaży pojedynczych odbitek. To zostało zauważone przez rynek i kolekcjonerów. Zmieniły się oczekiwania w stosunku do wysokości nakładów grafiki współczesnej. Obecnie nakłady przygotowane przez świadomych artystów są znacznie niższe niż jeszcze 10 czy 20 lat temu. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tej ewolucji historycznej, aby nie przykładać tej samej miary do nakładów grafik powstałych w latach 80. czy 90.

3. Grafika ratuje, gdy ścian brakuje

Grafikę oczywiście możemy oprawiać, nawet bardzo fantazyjnie i wieszać na ścianie, prezentując kolekcję. Jej ogromnym atutem jest jednak także to, że możemy przechowywać ją w teczkach. Pojedyncze odbitki przekładamy cienkim papierem lub bibułką japońską i umieszczamy w suchym, bezpiecznym miejscu. W jednej teczce możemy mieć nawet 100 czy 200 odbitek. Przeglądanie zbiorów jest tak samo przyjemne jak oglądanie ich na ścianie.

Wielu kolekcjonerów ma problem z kontynuowaniem pasji, kiedy w ich mieszkaniu zaczyna brakować miejsca na ścianach. Jeśli mają taką możliwość, część kolekcji pokazują w przestrzeniach prowadzonej firmy. Nie każdy jednak taką ma. Nie każdy ma w biznesie warunki, w których potrzebuje przestrzeni biurowej. Kolekcjonerzy ratują się magazynowaniem obrazów za szafą, w garażu czy pod łóżkami. Potem wypożyczają niektóre prace rodzinie. Wybitne oddają w depozyty muzealne. Z grafiką zwyczajnie nie ma tych problemów.

4. Pomysł na dobry prezent

Dzieło sztuki jest dobrym prezentem na każdą okazję, a szczególnie na okazje ważne i rocznice okrągłe. Pisałam o tym nie raz, że warto obdarowywać sztuką z powodu ślubu, dziesiętnych rocznic urodzin, srebrnych i złotych godów (a nawet tych cynowych, porcelanowych, perłowych i koralowych) czy z okazji awansu w pracy lub przejścia na emeryturę. Wielu z nas obawia się jednak obdarować dziełem sztuki, gdyż nie ma pewności czy trafi w gust obdarowanego. Często też nasz prezent jest darem indywidualnym, a nie składkowym, więc budżet mamy ograniczony na tyle, że malarstwo olejne dobrej klasy się w nim nie mieści. Poza tym uważamy czasami, że nie każdy będzie miał wystarczającą przestrzeń, by eksponować w niej duże dzieło malarskie.

Grafika rozwiązuje wszystkie te problemy. Ma znacznie przystępniejszą cenę, więc możemy kupić dzieła bardzo znanego artysty, mieszczące się w budżecie. Format to zazwyczaj prace małe i średnie, takie, dla których zawsze znajdzie się miejsce w salonie czy sypialni. Po trzecie większość grafik, zwłaszcza tych wykonanych w technikach szlachetnych, to prace czarno-białe. Takie zestawienie kolorystyczne uważamy za mniej zobowiązujące i bardziej „bezpieczne” jeśli chodzi o dopasowanie do upodobań osoby, której chcemy sprawić przyjemność.

Czego się obawiamy kupując grafikę?

Często spotykam się z obawami miłośników sztuki dotyczącymi eksponowania prac graficznych w domu, na ścianie. Chodzi przede wszystkim o takie kwestie, jak wilgotność, zabrudzenia pochodzące z powietrza i kontakt ze światłem. W każdej z tych obiekcji jest ziarno prawdy, jednak nie na tyle duże, aby miało nas odwieść od kolekcjonowania grafiki.

Jak eksponować prace graficzne?

Jeśli chcemy nasze prace graficzne eksponować w domu lub przestrzeni biurowej to zazwyczaj panują tam odpowiednie warunki wilgotności powietrza. Takie, które nie będą powodować marszczenia czy zwijania się papieru. Faktem jest, że są takie przestrzenie, w których grafik eksponować nie należy. Nie wieszamy grafik w łazience, ogrodzie zimowym czy palmiarni. Nie przechowujemy ich w garażu lub piwnicy. W normalnym mieszkaniu nic złego im się nie stanie.

Podobnie jest, jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza. Zamknięta w profesjonalnej ramie grafika jest na tyle szczelnie odgrodzona od kontaktu z otoczeniem, że nasze miejskie powietrze, nawet to w Krakowie, bardziej zaszkodzi nam niż oprawionej odbitce. Także grafiki przechowane w teczce nie mają kontaktu z powietrzem w takim zakresie, który mógłby mieć na nie negatywny wpływ.

Grafika a światło

Największą obiekcję budzi wystawianie prac graficznych i szerzej, prac na papierze, na kontakt ze światłem. Tutaj także nie powinniśmy mieć obaw. Pamiętać jednak należy od dwóch istotnych zasadach.

Wystawione na silny kontakt ze światłem słonecznym dzieła sztuki powstałe na papierze, ale także tkaniny, mogą w szybkim tempie blaknąć. W przypadku papieru, on dodatkowo żółknie, a w dalszej konsekwencji może powstawać jego degradacja i wykruszanie. Dlatego nie wieszamy grafik w miejscu bezpośrednio narażonym na silne padanie światła słonecznego. Dobrym dla niej miejscem będą ściany w głębi mieszkania, w korytarzu, tam, gdzie zazwyczaj mamy zaciągnięte rolety. Jeśli u nas w domu panuje zwyczaj dekorowania okien gęstymi firankami i zasłonami, będą one wystarczającą izolacja pozwalającą bezpiecznie eksponować grafiki we wnętrzu.

Drugą istotną kwestią jest pilnowanie, aby grafiki oprawione były z użyciem szkła – szyby pochłaniającej promieniowanie UV. To rozwiązanie nieco droższe od zwykłej szyby, jednak pamiętajmy, że działa sztuki kupujemy na lata, a nawet na wieki, więc jeśli wydaliśmy już 1000 złotych na grafikę i 400 złotych na oprawę, to dopłacenie kolejnej stówy za dobrą szybę z filtrem jest działaniem racjonalnym. Oszczędności w tym wypadku to głupota. Tak zabezpieczona grafika, którą powiesimy w przemyślanym miejscu, może nam towarzyszyć całe życie, bez uszczerbku dla swojego zdrowia.

– Agnieszka Gniotek

>> Temat Cię zainteresował? Przeczytaj drugą część tekstu o kolekcjonowaniu grafiki! Link do wpisu