Źródła inspiracji: podróż do świata Agaty Rościechy
To nie przypadek, że twórczość Agaty Rościechy rozkwita w otoczeniu przyrody i roślinności. Wiele cykli prac artystki bezpośrednio czerpie inspirację z natury.
Jej pracownia mieści się w domu rodzinnym, w miejscowości Czchów – gdzieś pomiędzy Krakowem a Nowym Sączem. To teren na poły wiejski, a na poły małomiasteczkowy. Położony wśród górek i pagórków, bo do poważnych gór, czyli do Tatr, jest stąd jeszcze dość daleko. Czchów to miejscowość o niezwykłej malowniczości i kilku tajemnicach, do których jeszcze wrócimy w tej opowieści.
Polska to kraj, w którym w eleganckim towarzystwie kobiet o wiek się nie pyta, ale kiedy analizujemy dorobek artystki, trudno nie zauważyć, że powstawał on na przestrzeni wielu lat.
W twórczości Agaty Rościechy widzimy różne cykle tematyczne. W różnych momentach intrygowały ją kolejne zagadnienia, takie jak architektura średniowiecznych katedr, akcesoria kobiecości, często o charakterze historycznym czy literatura.
Odwiedziny w pracowni i domu Agaty Rościechy ujawniają spójność jej dzieł ze źródłami inspiracji. Nawet prace sprzed kilkunastu lat, ukazujące kobiecość poprzez elementy stroju, gorsety, wachlarze czy historyczne już dziś przedmioty, takie jak żelazka na duszę, są spójne z charakterem i wystrojem przestrzeni. Trudno oddzielić pracownię artystki od reszty domu. Ta trudność jest na poziomie mentalnym.
Formalnie pracownia Agaty mieści się na piętrze i daje artystce możliwość tworzenia w przestrzeni wnętrza, gdzie jest miejsce na sam proces malarski, miejsce na twórczy bałagan oraz konieczny dystans potrzebny do tego, aby oglądać prace w kolejnych fazach ich powstawania. Jednak emocjonalnie do pracowni Agaty prowadzi cały dom.
Znajdziemy w nim wiele starych mebli ratowanych przez męża Agaty i przez nią samą z okolicznych gospodarstw i plebanii, gdzie niepotrzebne i niedocenione zalegały, często niszczejąc. Zanim zajęły miejsce w salonie czy sypialni, zostały poddane pieczołowitej renowacji. Efektem podobnych ekspedycji ratunkowych są rzeźby drewniane z rozpadających się nastaw ołtarzowych i zakrystii. Zmiany wystroju kościołów na „nowoczesne” te stare piękne obiekty zsyłały na wegetację na stryszkach i w komórkach. Odratowane, po konserwacji, zdobią dom, w którym dla domowników duchowość jest niezwykle ważna.
Do tego dochodzą książki i rozmaite „dziwadełka” wygrzebane gdzieś w okolicy, czasami od kogoś, a czasami na targu. Przestrzeń jest bardzo oryginalna, ale nie przeładowana. Jest właściwym preludium do odwiedzenia pracowni. Jest też światem, z którego Agata Rościecha czerpie na co dzień, choć zupełnie nie wprost.
To, co narzuca się w interpretacji przestrzeni i w interpretacji twórczości artystki, to fakt, że łączy je przedmiot. Czy jest to stara maszyna do pisania, ludowa rzeźba, element kościelnego wystroju czy bukiet suszonych kwiatów – zawsze przenikają one percepcję artystki, a jej malarstwie ucieleśniają się swoją konkretnością.
Czasami ta konkretność przybiera znaczne rozmiary, np. rozmiar romańskich katedr gdzieś na francuskiej prowincji. Zanim pojechałam do Czchowa, sądziłam, że do inspiracji architekturą potrzebne są Agacie dalekie wyprawy. Pomyliłam się.
Artystka jest wrażliwa na malowniczą potęgę francuskiego średniowiecza, ale wpływ na nią mają budowle z najbliższego otoczenia – ruiny zamku w Czchowie i przepiękny romański kościół parafialny, będący wybitnym zabytkiem.
W kościółku znajdziemy ogromnie wartościowe ikonograficznie i malarsko freski, tworzone przez różnych artystów w różnym czasie. Odkryjemy wczesnorenesansowe rzeźby nagrobne i gotyckie płyty komemoratywne. Znajdziemy niezwykłą atmosferę i miejsce, w którym skupienie i przestrzeń do zadumy znajdzie nie tylko ktoś religijny, ale też każdy, kto jest wrażliwy na piękno.
Nie sposób oddzielić tego, co otacza Agatę; tego, czym Agata otacza się świadomie, od jej twórczości. Najnowsze prace są najbliższe inspiracjom wywiedzionym wprost z natury. Agata zbiera rozmaite „badyle” – kwiaty, liście, gałązki i zioła – i włącza ich rysunek do swoich prac.
Jej twórczość jeszcze na wczesnym etapie, bo w liceum plastycznym, inspirowana była tkaniną. Także fakturą tkaniny. Artystka zawsze stosowała w swoich pracach grottage, frottage i kolaż, robiąc odciski i wklejając elementy kontrastujące z powierzchnią malarską.
Sprzed ponad dwudziestu lat pamiętałam niezwykłe obiekty, jakie tworzyła ze starych, bardzo grubych desek, pochodzących zapewne z jakiegoś rozebranego mebla oraz metalowych blach i drutów. Z nostalgią, a nawet pewnym rozrzewnieniem, spotkałam je w domu Agaty ponownie.
Najlepsze prace artystka często „chomikuje” dla siebie. Nie sprzedaje wszystkich obiektów z cyklu, a coś zostawia, aby obserwować ciągłość własnego artystycznego rozwoju. Za dwadzieścia lat, kiedy przyjdzie czas na retrospektywę artystki, będzie można sięgnąć do tych zasobów.
W pracowni artystki jest niedoświetlona przestrzeń, gdzie autorka ma swoisty twórczy bałagan. Na podłodze walają się fragmenty niedokończonych prac, elementy aranżacji wystaw, jakie pamiętam z różnych galerii, kartony z koncepcjami na następne cykle i trochę czegoś, czego mnie zidentyfikować się nie udało.
To twórcze rozproszenie pokazuje pewną gorączkę, w jakiej autorka pozostaje w procesie tworzenia. Obrazy Agaty powstają i zawsze powstawały z pasji. Twórczość jest dla niej funkcją podstawową, jak oddychanie.
Często wyobrażamy sobie artystów jako nieco ekscentrycznych, bardzo odmiennych i nie zawsze dobrze dostosowanych do społeczeństwa. Agata to przeciwieństwo tego stereotypu. Jest cenioną wykładowczynią, ucząca kolejne pokolenia artystów na kilku uczelniach. Wychowała dwoje dzieci, z których córka jest już dorosła. Partneruje mężowi w jego niełatwych wyzwaniach przedsiębiorcy, ciesząc się jego wsparciem w swojej karierze artystycznej. Prowadzi dom, który jest domem z jednej strony bardzo tradycyjnym, a z drugiej nieco szalonym w akcesoriach. Ta odrobina szaleństwa nie jest jednak tylko wynikiem artystycznego zacięcia Agaty, ale też wartości i pasji, jakie są ważne dla obojga małżonków.
Nad tym wszystkim góruje pracownia artystki, w której ona realizuje się w pełni. Bez realizacji twórczej nie mogłaby żyć. Ale też bez domu i rodziny. Żeby to zrozumieć, musiałam pojechać do Czchowa.
Autorka tekstu: Agnieszka Gniotek
Autor zdjęć: Adam Kruczek






























