ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj
ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj
ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj
ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj
ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj
ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj
ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj
ban - kopiuj - kopiuj - kopiuj

Intymność jedwabiu – jak sztuka Aliny Bloch porusza zmysły

Zapraszamy do przeczytania i obejrzenia kolejnej odsłony naszego cyklu reportaży z pracowni artystów Xanadu! Tym razem odwiedzamy niezwykły warsztat Aliny Bloch.

To niewielkie pomieszczenie z jednym oknem na warszawskim Ursynowie. Zagospodarowane bardzo poręcznie, tak aby zmieścił się zarówno znacznych rozmiarów stół konieczny, aby tworzyć malarstwo na jedwabiu, jak i sztaluga, na której powstają obrazy. To wnętrze to królestwo Aliny Bloch, gdzie powstają czasami niepokojące, a czasami kojące abstrakcje, które zachwycają nas swoją kompozycyjną klarownością.

Alina mieszka w pobliżu, więc pracownia, choć skromnych rozmiarów, jest dla niej wygodna. Artystka jest bardzo zajęta, bo poza twórczością własną prowadzi też niewielką publiczną galerię w jednym z domów kultury oraz wykłady ze sztuki zarówno dla amatorów, jak i profesjonalistów.

W malarstwie na jedwabiu jest pewien rodzaj magii – wiedzy takiej, której arkana znają tylko wtajemniczeni. Alina jest wtajemniczona. W pierwsze kręgi tej magii wprowadzał ją na warszawskiej ASP prof. Wojciech Sadley. To było dawno. Później kolejne technologiczne pokłady wiedzy artystka zdobywała w malarni słynnego Milanówka. Proces, jakim posługuje się do dziś, pochodzi właśnie stamtąd.

Choć Milanówek produkował jedwabie na dość dużą skalę, to wszystkie były wykonywane ręcznie, a ich ostateczny kształt zależał od pracujących tam malarek. Wytwarzane jedwabie były jednak podzielone na zwykłe i „artystyczne”. Praca była akordowa, ale za „artystyczne” stawka była wyższa.

Alina jako kierowniczka pracowała na innych zasadach. Stale zdobywała wiedzę, podpatrywała patenty i praktyki zatrudnionych w zakładach kobiet. Praca akordowa wymuszała szybkość, ale też pewien spryt w rozwiązaniach technicznych. Teraz ta wiedza przydaje się Alinie w malutkiej pracowni, bo żeby tu wykonywać dwumetrowe tkaniny, a jednocześnie pracować ze szkicami, czerpać z archiwum własnych wzorów i tworzyć malarstwo sztalugowe jednocześnie, sprytu potrzeba co niemiara.

Po Milanówku przyszła już twórczość własna, w pełni autonomiczna. To dekady eksperymentów, dzieł, wystaw, nagród i wzbogacania doświadczeń.

Jak wygląda proces twórczy Aliny Bloch?

Tworzenie to proces. Najpierw powstaje koncepcja. To szkic. Często niewielkich rozmiarów, czasami wręcz na karteczce. Zawiera kompozycję, ale przede wszystkim jest planowaniem kolorystycznym. Ma też w sobie syntezę przekazu. Jest komunikatem.

Czasami, ale rzadko, powstaje też karton z wzorem. Karton to mylne określenie, jeśli mówimy o malarstwie na jedwabiu. Miałoby ono zastosowanie przy każdej innej tkaninie: tapiserii, gobelinie, kilimie. W przypadku malarstwa na jedwabiu kartonem jest folia, bo jedwab barwi się na mokro. Często jednak Alina rezygnuje z takiej „podkładki” i tworzy alla prima – zupełnie spontanicznie. Spontaniczny jest nieomylny ruch ręki, wyćwiczony wieloletnim doświadczeniem. To chyba definicja intuicji. Nasza intuicja to zdecydowane przeświadczenie wyniesione z doświadczenia.

Najpierw jedwab trzeba mocno nawilżyć i w pełni rozprostować. Do tego służy specjalnie przystosowany stół. Potem na mokrą tkaninę nakłada się barwniki. Żeby uzyskać czyste granice kolorów, można je od siebie oddzielać wodą, ale lepiej chemicznym separatorem. Na wodzie jednak też się da – mówi artystka.

Trzeba pracować pewnie i dokładnie. Z jedwabiem jak z akwarelą – koloru się już nie cofnie. Nie można niczego nieuważnie zaplamić czy bezmyślnie chlapnąć, nie można „wyjechać” poza przewidziane granice kompozycyjne barwy. Najpierw nakłada się kolory jaśniejsze, potem ciemniejsze. To trwa. Jedwab schnie, jest płukany, prasowany, utrwalany. Rzadko dzieło powstaje w jednej sesji. Zazwyczaj to kilka iteracji, pomiędzy którymi „pracuje” czas.

Barwniki muszą być opisane, bo kiedy wylewa się je na jedwab, zazwyczaj mają barwę burą. Trudno odróżnić jeden od drugiego, choć po latach artystka wie, co jest czym. Ma jednak własnoręcznie przygotowaną „ściągę”, gdzie widać który barwnik jaki da efekt po wyschnięciu. Dziś to już Alinie Bloch niepotrzebne, ale autorski wzornik trzyma z sentymentu.

Na początku jednak bywa to trudne. Jedwabny obraz czy tkanina – bo jednak twórczość Aliny ma w sobie cechy pogranicza tych dwóch specyfik warsztatowych – w procesie powstawania wygląda jak brudna szmata. Dopiero kiedy wyschnie i zostanie wyprasowany, to nabierze fantastycznych świetlistych kolorów, a pryzmatyczna nitka jedwabiu będzie połyskiwać enigmatycznym migotaniem. Tkanina zyskuje finezję i zwiewność. Będzie wyglądać magicznie i niezwykle ozdobnie. Będzie eteryczna i zmienna w świetle.

Inaczej odbierzemy ją, kiedy powieszona przy ścianie będzie czerpać z intensywnej bieli ściany jako podkładu, a inaczej, kiedy będzie dzielić przestrzeń, stanowić coś w rodzaju kurtyny czy półprzezroczystej kotary. W każdym przypadku delikatny ruch powietrza od razu wprawi ją w lekkie drganie. Czasami dzieje się tak, kiedy uchylimy okno, a czasami po prostu dlatego, że przeszliśmy obok. Jedwab rezonuje z nami i z otoczeniem. Jest niezwykle osobisty i intymny w swoim zachowaniu.

Ale to wszystko później. A w trakcie jest szybko, brudno i buro. Trzeba wiedzieć, mieć oko i celność. Trzeba mieć niezwykłą wyobraźnię, żeby wewnętrznie widzieć jedwab przyszłości. Można ją zakląć w metrach bieżących, w instalacji, w dekoracji, ale też w miniaturze. Kameralne opowieści na jedwabiu są równie intrygujące jak te przestrzenne. Efektów takiego lśnienia i magii nie oferuje nam żadna inna technika.

Twórczość Aliny Bloch jest wielowymiarowa i celowa. Bo to, co powstaje na jedwabiu, jest też opowiadane w malarstwie sztalugowym. Niezwykle ciekawie jest porównywać podobne motywy abstrakcyjnych kompozycji w dwóch tak różnych technikach, oferujących zupełnie inne możliwości. Zestawienie prac na jedwabiu i malarstwa akrylowego Aliny to możliwość niezwykłego doświadczenia sztuki.

Autorka tekstu: Agnieszka Gniotek

Autor zdjęć: Adam Kruczek

→ Sprawdź dostępne prace Aliny Bloch