O gustach się dyskutuje

Jak rozpocząć kolekcjonowanie polskiego designu?

Jak rozpocząć kolekcjonowanie polskiego designu? Co warto wiedzieć przed przystąpieniem do licytacji na aukcji?

Tak samo, jak kolekcja malarstwa zaczyna się od pierwszego obrazu, który zazwyczaj kupujemy „nad kanapę”, tak samo kolekcjonowanie designu zaczyna się od pierwszego obiektu: serwisu, wazonu czy kilimu. Częściej niż w przypadku obrazów, przy designie ten pierwszy przedmiot jest odziedziczony, darowany lub „wyłudzony” od babci, jako okazyjny prezent. Mamy do takiego przedmiotu sentyment, bo ta konkretnie jedna rzecz nam się spodobała. Albo… ktoś nas przedmiotem uszczęśliwił na siłę.

Krótka droga do kolekcjonerskiego szaleństwa

Huta Szkła Artystycznego "Barbara" w Polanicy-Zdroju, proj. Zbigniew Horbowy Dzban, lata 70./80.XX w. szkło ręcznie formowane, PRL, szkło artystyczne
Dzban, proj. Zbigniew Horbowy

Co powoduje, że od jednego przedmiotu idziemy w kierunku zbioru, a w konsekwencji zaczynamy budować prawdziwą kolekcję? Najczęściej z ciekawości zaczynamy szukać informacji o tym przedmiocie. Oczywiście w internecie. Sprawdzamy, kto go zaprojektował, w jakiej wytwórni został wyprodukowany, ile takich obiektów powstało i czy są one często spotykane na rynku czy wręcz przeciwnie. Czasem wystarczy kilka minut, aby znaleźć wszystkie informacje. Czasem jednak czeka nas prawdziwie detektywistyczna praca, ale ta okazuje się zwykle bardzo satysfakcjonująca.

Sprawdzamy też ceny. Te najczęściej nas zaskakują. W obie strony. Dziwimy się, że przedmiot, który dla nas jest rzadki, piękny i stary, kosztuje tak niewiele. Czasami przeciwnie, jesteśmy zdziwieni, że taka ramota, którą darzymy sentymentem, kosztuje kilkaset złotych, a czasami znacznie więcej.

Przy okazji odkrywamy, że o PRL-owskich ceramice, szkle, zegarach, grach czy meblach wypowiada się w sieci mnóstwo osób: są aukcje, grupy na Facebooku, podcasty i blogi, które traktują tylko o tym. Zrzeszają wokół siebie grono bardzo aktywnych, często też serdecznych i pomocnych użytkowników. Ich wypowiedzi świadczą o niemałej, często specjalistycznej wiedzy.

To odkrycie zmienia nasze podejście do “staroci”. Zaczynamy rozumieć, że choć buszowanie po pchlich targach i antykwariatach jest przyjemne, to jednak nie jest obowiązkowe. Osoba z niewielką ilością czasu i wstrętem do wstawania o 4 rano w celu udania się na giełdę też może w „ruchu vintage” znaleźć swoje miejsce.

Od przybytku głowa może rozboleć

Huta Lauscha, Turyngia, Niemcy, Kobaltowy wazonik z falbanką na wysokiej stopie, 2. poł XX w. dekoracyjne szkło vitnage
Wazonik, Huta Lauscha, Niemcy

Większość z nas kupuje przedmioty pochodzące z czasów babć i mam. Nie mamy osobistych doświadczeń, polegających na „zdobywaniu” przedmiotów, które „rzucili” w sklepie i udziale w komitetach kolejkowych. Nie mamy też niechęci do meblościanek, wyrobów z Cepelii, a ostatnio nawet przechodzi nam wstręt do kryształów. Estetycznie nie mamy obiekcji.

Gubimy się jednak w ilości propozycji. Przecież nie da się kupić wszystkiego. Warto mieć coś z duszą, coś starego, coś, co do siebie pasuje i coś, co jest wyjątkowe. Dlatego rynek od razu reaguje popytem na obiekty prezentowane na wystawach i projekty twórców, których dorobek pokazywany jest w muzeach. Dzięki temu wiemy więcej, a to co znajome i ładnie opowiedziane, staje się od razu bardziej pożądane. Nie wiemy jednak, jakie wystawy czekają nas w przyszłości, w jakich obszarach poszerzy się nasza wiedza. Chcemy kupować tanio i być prekursorami trendu. Skoro figurki z Ćmielowa kosztują już tysiące złotych, to może warto kupować te za kilkaset, wyprodukowane w węgierskiej Hollóházie? Podpowiem, że warto.

Jak więc zacząć kolekcjonować design tak, aby kupować jeszcze relatywnie tanie, piękne, ciekawe przedmioty, ale też nie zagracić sobie zbyt szybko mieszkania nieprzemyślaną ilością łapaczy kurzu?

Jak budować swoją kolekcję designu? Kilka praktycznych wskazówek na początek

Okres PRL-u jest atrakcyjny dla kolekcjonerów, bo faktycznie powstawało wtedy wiele przedmiotów pięknych, a do tego w swojej estetyce ponadczasowych, a wręcz super nowoczesnych.

1. Po pierwsze warto pamiętać, że nie tylko to, co polskie jest ciekawe. Bierzmy pod uwagę także obiekty z wytwórni niemieckich, węgierskich, czeskich czy skandynawskich np. duńskich, bo pierwsze 30-40 powojennych lat było wybitnie dobrym czasem dla projektowania w tych krajach.

Serwis “Kajtek”, proj. Zofia Galińska, ZPS “Pruszków”, 1961 r.

2. Po drugie sprawdzajmy ceny. W Internecie zawsze znajdzie się jakiś materiał porównawczy. Szybko się zorientujemy, że są strony internetowe antykwariatów czy portale, na których wiele kwot wziętych jest chyba z kosmosu… Z drugiej strony znajdziemy też sporo ofert na grupach i w marketplace’ach. Nie odwodzę od kupowania w takich miejscach, ale bardzo namawiam do wnikliwego czytania ofert i oglądania zdjęć, bo często jest w nich nadto bzdur, nieprawidłowych atrybucji, przypisywania na siłę autorstwa zarówno projektu, jak i wytwórni. Najlepiej kupować bardzo tanio na targu staroci o 4 nad ranem, ze świadomością, że jeśli coś kupiło się głupio lub z niewiedzy, to i strata finansowa będzie niewielka. Z drugiej strony, w dużych miastach wybór na targach jest już mocno ograniczony, a historie o szczęśliwych trafach i o tym, że ktoś kupi „dudka” z Ćmielowa za 200 zł należy uznać za miejskie legendy…

3. Warto więc kupować na aukcjach, gdzie oferta jest dobrze opracowana, opisy kompletne, zdjęcia dobre, a stan zachowania obiektów zazwyczaj bardzo dobry (a jeśli nie, to jest to dokładnie opisane, a sam obiekt można obejrzeć na żywo i zweryfikować stan na własne oczy). Warto też kupować w zaprzyjaźnionych antykwariatach, jeśli mamy czas do nich chodzić. Tam należy dać się poznać jako osoba z zajawką, ale też kompetencją, to może zasłużymy na szacunek właściciela, który będzie do nas dzwonił, jak pojawi się jakiś ciekawszy obiekt. To nie jest proste, ale jest możliwe.

Nie tylko ilość, ale i jakość

Stołeczne Zakłady Metalowe Nr 2 Przemysłu Terenowego w Warszawie, proj. Apolinary Gałecki, Lampka biurkowa, lata 60. XX w. new look space age PRL
Lampka biurkowa, proj. Apolinary Gałecki, lata 60. XX w.

To, co napisałam powyżej podpowiada nam, jak kupować, ale pozostaje jeszcze pytanie: „co?”. Do designu należy podejść, jak do każdej innej dziedziny zbieractwa. Trzeba przyjąć jakiś klucz kolekcji, czyli jakiś jej temat wiodący. Nie da się kupić wszystkiego. Z designem zawężanie wyboru jest szczególnie uciążliwe. W przypadku malarstwa czujemy, że szybko może nam zabraknąć ścian do ekspozycji obrazów, a i nakłady finansowe są zazwyczaj większe. To zawęża pole manewru i sprawia, że decyzje podejmujemy dużo rozważniej. Przy designie możliwości są właściwie nieograniczone i łatwo można popaść w zakupoholizm. Dlatego określenie profilu kolekcji jest niezbędne.

Jaki profil kolekcji przyjąć? Mamy bardzo dużo możliwości. Najprostsze wybory to projekty jednego projektanta lub jednej wytwórni. Kolejna to koncepcja kolorystyczna – pomysł zupełnie głupi w przypadku malarstwa, przy designie się sprawdza. Można więc kolekcjonować tylko błękitne lub zielone szkło. Inna koncepcja to technologa, czyli tylko szkło, tylko tkanina albo tylko ceramika. To jednak słabo ogranicza możliwości. Można “zawęzić się” regionalnie – nie jedna wytwórnia, ale kilka, za to z jednego regionu. Można też połączyć swoje zbiory motywem np. tylko przedmioty ze zdobieniami zaczerpniętymi z ceramiki kaszubskiej albo malarstwa Zofii Stryjeńskiej. Właściwie można wszystko, tylko warto to na początku swojej drogi przemyśleć.

– Agnieszka Gniotek

PS. Jeśli jeszcze nie masz pewności, czy kolekcjonowanie designu jest dla Ciebie, sprawdź nasz artykuł: 11 powodów, dla których warto kolekcjonować design. Może znajdziesz w nim odpowiedzi na swoje wątpliwości?